Coraz więcej we mnie gniewu.
Coraz mniej ufności.
Coraz więcej we mnie krwiożerczego zewu.
Coraz mniej ciepła.
Teraz rozumiem że staje się potworem.
Napędzanym ciągłym gniewem.
Powoli pozbywam się swojego człowieczeństwa.
Chęć niszczenia jest teraz we mnie żywa.
Dążę chyba do samozniszczenia.
I czuje to mocniej z dnia na dzień.
Nie boje się już nic a nic.
Ukochałem w ustach smak krwi.
Teraz gdy czuję ból to wiem że żyję.
Gdy go nie czuje to z lęku wyję, że jednak nie żyję.
Przed walką się nie cofam
Bo wiem, że teraz tylko cierpienie na własność mam.
I wściekłym panem udręk się staje.
Moje czarne serce chyba już nie bije.
Skażonej we mnie krwi już nie pompuje.
Umieram od środka, ale się tym nie przejmuje.
I nie obchodzi mnie czy kolejny dzień godnie przeżyje.
Jestem swoim dawnym cieniem.
Zjawą dawnego mnie.
Życie nauczyło mnie jak w dole gnić.
Jak z przeraźliwego cierpienia się dniami wić.
Nauczyło jak ludzi nienawidzić.
I jak o własnej śmierci nocami śnić.
Przyjaciel pokazali za to mi jak ranić mnie.
Za to wieczorami z ich powodów się na rękach tnę.
Ukochana zademonstrowała mi jak złamać mnie.
I to dlatego sam siebie tak głęboko ranię.
Skrywając niewyobrażalny ból na czarnego serca dnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania :)