Motyl

I wzniósł się znów, tak wysoko jak tylko mógł.
Rozpostarł swe skrzydła,
skrzydła grozy którą siał,
wśród lasów, polan, samotnych skał.
Kim był?
Panem okrutnym, który posiadł prawdę,
prawdę straszną, prawdę która dla nas stała się natchnieniem,
prawdę która jest naszym przeznaczeniem.
Nie potrafił przestać,
usiadł na drzewie i rozpoczął swój samotny krzyk,
krzyk niesiony podmuchem zimnego wiatru,
ocknął się, znów ruszył do startu!
Znów będzie niósł nowinę,
znów każdy z nas, będzie miał zdziwioną minę...

...

I osiadł na samotnym klifie, 
nad brzegiem morza, czując się dziwnie.
Prawdą zapragnął się dzielić, mówiąc
" Prawda nie istnieje "
Zamęt w głowach wszystkich sieje...
 Już wszyscy w tej prawdzie toną.
Bo powiedz mi czemu, to klif, a nie plaża?
Czemu to morze a nie ocean?
Czemu jestem zły bo odszedłem od braci,
a dobry bo niosę nowinę,
czy stać ich!
By zrobić do tej złej gry dobrą minę?
Hm...?
Wali się wszystko, już nic mi nie pomoże,
odchodzę w mroczną otchłań,
wciągnęło mnie kłamstwo,
a masz a giń potworze!
Dlaczego dla jednych unoszę się w
blasku,  jestem dobry?
dla drugi obrzydły!?
Brudny!? Wstrętny!?
Czym jest ten świat,
jak nie wymysłem
małego dziecka,
a to heca! To 
zwykła bajka, nawet
nie sen,
to wyobraźnia, to zdrajca!


Napisałem ten wiersz zainspirowany twórczością pewnego znajomego. :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania :)